約 3,881,260 件
https://w.atwiki.jp/polish/pages/249.html
食べ物 Basic word żywność 食べ物 pl. napoje 飲み物. posiłek 食事. mięso 肉.食べ物の肉に使いますが, ból mięsień (筋肉痛)とか,食べない肉にも残骸が残っています. jajko, jaja 卵. masło バター. mleko 牛乳. cukier 砂糖. sól 塩. ziarno orzech nakrętka wino ワイン (pl.) owoce 果物. jabłko リンゴ. pomarancza オレンジ. jagoda chleb ryż ciastko ser zupa bekon ベーコン bułka 丸パン.ロールパンとか. chleb パン.食パンとか.chleb razowy whole-wheat bread chleb ˝ytni rye bread gołąbka ロールキャベツ jogurt ヨーグルト kasza kurczak 鶏肉 makaron パスタ pierógi ピエロギ ryba 魚 szynka ハム wołowina 牛肉 bakłażan brokuły brukselka burak cebula cukinia ćwikła dynia fasolka groch, groszek grzyb kabaczek kalafior kapusta kiszona kapusta kukurydza marchewka mizeria ogórek pieczarek pomidor rzodkiewka sałata seler surówka szczaw szpinak ziemniak owoc 果物,フルーツ ananas パイナップル arbuz スイカ banan バナナ brzoskwinia モモ cytryna レモン czereśnia さくらんぼ wiśnia さくらんぼ agrest スグリ czarna porzeczka 黒スグリ カシス czerwona porzeczka 赤スグリ figa イチジク granat ざくろ;紺色 grejpfrut グレープフルーツ mandarynka みかん gruszka 西洋ナシ truskawka イチゴ malina キイチゴ migdał アーモンド morela あんず śliwka うめ węgierka winogrono ブドウrodzynka pl. 干しブドウ orzech ナッツorzech laskowy ヘーゼルナッツ orzech włoski くるみ kokos ココナッツ mak ケシ przyprawa chrzan musztarda ocet cytryna pieprz keczup pieprz majonez sos margaryna smalec masΠo napój pl. napoje alkohol tooltip(sok z czarnej porzeczki} herbata kawa kakao lemoniada wodawoda gazowana woda mineralna woda sodowa soksok jabłkowy sok pomidorowy sok pomarańczowy winowino biaΠe wino czerwone słodkie wino wytrawne wino miód pitny piwociemne piwo jasne piwo koniak wódkawódka wyborowa wódka żytnia ポーランド語/単語/ベーシック英語との対応覚書
https://w.atwiki.jp/vip-tatie/pages/345.html
スレ25 15桜井もも キャラ設定内容 名前 桜井もも 性別/年齢 女/17 性格 ツンデレ 容姿 細め 服装 女子高生 絵柄 まかせる 備考 デートに誘う セリフ 「暇だけど忙しい」 自由アピール ふとももも描いてくれるとうれしい ラフ mjd3070.jpg ?id=168.jpg 最新レス スレ25より 37 :以下、名無しにかわりましてVIPがお送りします:2010/01/24(日) 19 32 49.12 ID QYRurzR00 15 http //isekotoba.hp.infoseek.co.jp/cgi-bin/src/mjd3070.jpg こんなかんじでいいんかな?誰か塗ってくれると嬉しい 54 :以下、名無しにかわりましてVIPがお送りします:2010/01/24(日) 21 35 38.61 ID QYRurzR00 15 http //loda.jp/vip_tatie/?id=168 描き直してみました。急いで描いたからいろいろとひどいなぁ・・・ 後は頼みました。
https://w.atwiki.jp/musiki/pages/131.html
Internal Systematic ドイツ・ケルン出身。本名名義だけでなく、 Rob Acid や Acid Warrior などの名義も有名。 1991年頃に Colone や D.A.M. 、 Fog と言った名義で活動開始。1992年になるとライブなどで Rob Acid 名義を用いるようになる。 翌年 Rob Acid の"Pro Deux - Acid Will Never Die"がリリースされた。この名義は非常に多くの作品を持ち、本名の Robert Babicz と並んで、彼のメイン名義と言っても良い。 1994年に自身のレーベル"Junkfood Records"を設立。ここから Rob Acid だけでなく Department of Dance 、 Acid Warrior などの名義でも作品を送り出した。レーベルカタログナンバーはJF ****。 本名名義は90年代後半より用い始め、1999年には1stアルバム"MoMente"をリリースした。 Sample(Dark Flower)
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1510.html
SCENA 5 Stefan i Zbigniew. Zbigniew wchodząc z lewej Morfeusz do mnie wcale nie przylata! Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata, Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą, Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą. postępując ku drzwiom komnaty Stefana Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza... spoglądając z uśmiechem na obrazy Czy z tych którego pokutująca dusza, Odwiedza dawno opuszczony świat? mocniej Kto tu? Stefan Ocknął się. Kto? Zbigniew poznając Pan brat! Stefan Pan brat! Zbigniew ze śmiechem Szczególne to spotkanie!... Co robisz tu Stefanie? Stefan Któż zgadnąć się spodziewa, Co wiodło tu Zbigniewa? Zbigniew To po jednem zgadniesz słowie, Ot! wieczerza szumi w głowie. A myśl moją ciągle ściga... Stefan żywo, z niepokojem Panna Hanna?... Zbigniew wolniej Nie... Jadwiga! Stefan niespokojny Wiedz wzajemnie, co tu robię, Pasmo wspomnień snuję sobie, A myśl moja nieustannie... Zbigniew żywo Przy Jadwidze?... Stefan wolniej Nie... przy Hannie! Razem wesoło Jakże cenię To zdarzenie, Ten przychylny dla nas traf, Mówiąc prościej, Do zazdrości Żaden z braci nie ma praw! Zbigniew z uczuciem Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy, Płonęła żywym szkarłatem róż. Drżeń mego serca oddźwięk proroczy Jasną nam przyszłość zwiastował już. Znikły złudzenia dotąd nieznane... Znikł sen czarowny, lecz został ślad. Uczułem w piersi tak błogą zmianę, Jakbym raz pierwszy zobaczył świat! Stefan Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz dawny plan... Nie ma niewiast w naszej chacie! Wiwat! Wiwat, wolny stan! Zbigniew niechętnie Tak... tak... wiwat wolny stan!... Razem żywiej Jednak cenię To zdarzenie, Bo nam nawet wspólny traf, Pośród wrażeń, Płonnych marzeń, Do zazdrości nie dał praw! Stefan z uczuciem W krainy złudzeń wdziękiem bogate, Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad, Wspomniałem sobie rodzinną chatę, Jak ją pamiętam z dziecięcych lat. Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny, Ojciec przy matce nie znał co łzy... I pomyślałem, że obok Hanny Ktoś tak uroczych doczeka dni! Zbigniew z uśmiechem Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz wspólny plan. Nie ma niewiast w naszej chacie, Wiwat semper wolny stan! Stefan niechętnie Tak, tak wiwat wolny stan! Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny. Stefan A jednak... Głos z obrazu z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa A jednak... Zbigniew do brata A jednak... Głos z obrazu z prawej A jednak... Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany. Hanna i Jadwiga każda na stronie Stefan i Zbigniew jeden do drugiego Ni boleści, ni rozkoszy, Z tkliwą duszą nie podzielać, Nie mieć serca, co ci spłoszy Chmurę z czoła, z oka łzę! Nie mieć w schyłku dni na kogo Choć błogosławieństwa przelać... Czyliż to jest życia drogą? Czyż to szczęściem zowie się? Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny. Hanna spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk Pan Damazy! Jadwiga podobnie Pan Damazy! Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara. Zbigniew Co to znaczy? Stefan spostrzegając Ach! obrazy!... Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się. Maciej Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony. Gwałtu! gwałtu! pieje kur! Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy. Stefan po bezskutecznych usiłowaniach To zapewne żart niewieści! Zbigniew podobnie do Stefana Pójdź! zobaczmy co tam mieści W przedłużeniu, dworski mur! spostrzegając Macieja Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą. Maciej jeszcze rozespany Już prababki wiodą spór! Zbigniew mocno do ucha Maciejowi Pilnuj! nie puść stąd nikogo! Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony. Maciej tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie Straszny dwór! Straszny dwór! Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny. SCENA 6 Maciej, Damazy. Damazy Tak! to Hanna i Jadwiga! Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy. Już jej nie ma... Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo. I tu figa! Więc domyślać się należy, Że są w basztach, lub na wieży. Stamtąd zejdą na korytarz, I już bratku ich nie schwytasz. spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili Toż się zbiegły myśli nasze! Ich myśl, jak raz z myślą moją... One straszą i ja straszę, Lecz się tchórze coś nie boją... Maciej zmierza ku drzwiom Aj! kto tu!? Damazy stając w cieniu przy zegarze Kto tu? Maciej postępując do drzwi To duch z zegara! święci patroni! Damazy Puszczaj! Maciej z trwogą Nie mogę! Damazy ze śmiechem Eh! ten ze strachu zębami dzwoni! strasznym głosem Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę! Maciej Nie... nie... nie mogę! Damazy Puść, jestem dusza! Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego. Maciej poznając Aj! co ja widzę! to on... tak... tak... To jest ta dusza, co bez kontusza Wzdycha przebrana w niemiecki frak! do Damazego, który znowu się zbliża. Nie, nie wypuszczę, bo zakazano, Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano! zamyka drzwi. Damazy z gniewem Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz! Maciej Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza, Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza! Damazy Puszczaj bałwanie! Maciej Daremna rzecz! Słychać pukanie, Maciej otwiera. SCENA 7 Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan. Zbigniew Co tu za wrzawa? Maciej Kiedy pan każe, Sługa pilnuje, ani się rusza... Zbigniew i Stefan spostrzegając Damazego A! pan Damzy!! Maciej Nie, to jest dusza, Co pokutuje w starym zegarze! Stefan serio do Damazego Pan? Pan w zegarze? Zbigniew podobnie Ha! to ciekawe! Stefan z mocą Więc się tu skryłeś by z nas żartować! By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę! Damazy strwożony Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz! Nie... nie panowie! Zbigniew A te obrazy? Te strachy? Damazy Nie wiem skąd się to wzięło, Nie śmiałbym ściągać waszej urazy! Stefan Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło! Damazy Nie, nie! na honor! Zbigniew wskazując na zegar Więc po cóż tam? Damazy opadając na krzesło Ach! wybornie! już ich mam! do obecnych Słyszałem dawno, że w tej sali Strach spać, czy prawda dociec chciałem, Lecz sam nocować tu nie śmiałem. Aż gdy ją dzisiaj wam oddali, Ośmielony w mym zamiarze, Wcześniej skryłem się w zegarze. I dziś rękę w ogień włożę, Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze! Maciej zbliża się i słucha ciekawie. Zbigniew i Stefan Cóż tedy? Damazy z powagą Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty, Że na tych murach przekleństwa i łzy, I stąd nad nimi gniew Boski grzmi! Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń. Stefan do Zbigniewa z mocą Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę! Zbigniew Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze, Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże, Chmura nieszczęścia nad nim się czerni Co może wkrótce ogarnąć i nas! Więc zachowaniu wolności wierni, Rzućmy te progi dopóki czas. Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Stefan i Zbigniew między sobą Nad przepaścią, dziwna władza Nęci oczy, potem zdradza. Może mgła miłości ta, Również moc nad nami ma! Ach! opuśćmy dwór przeklęty, Złudnej strzeżmy się ponęty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy O dowcipie! Twoja władza Znów nadziei blask odmładza. Na usługi kto cię ma, Czyż się troskom przemóc da? Przez mój rozum; przez wykręty, Wnet porzucą dwór przeklęty, I już obu śmieszny strach Nie sprowadzi pod ten dach! Maciej Dobrych ludzi, diabla władza Po nieszczęście tu sprowadza. Ni spokoju w czasie dnia, Ani w nocy zasnąć da! Ach! Porzućmy dwór przeklęty, Te krużganki, te zakręty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada. SCENA 5 Stefan i Zbigniew. Zbigniew wchodząc z lewej Morfeusz do mnie wcale nie przylata! Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata, Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą, Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą. postępując ku drzwiom komnaty Stefana Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza... spoglądając z uśmiechem na obrazy Czy z tych którego pokutująca dusza, Odwiedza dawno opuszczony świat? mocniej Kto tu? Stefan Ocknął się. Kto? Zbigniew poznając Pan brat! Stefan Pan brat! Zbigniew ze śmiechem Szczególne to spotkanie!... Co robisz tu Stefanie? Stefan Któż zgadnąć się spodziewa, Co wiodło tu Zbigniewa? Zbigniew To po jednem zgadniesz słowie, Ot! wieczerza szumi w głowie. A myśl moją ciągle ściga... Stefan żywo, z niepokojem Panna Hanna?... Zbigniew wolniej Nie... Jadwiga! Stefan niespokojny Wiedz wzajemnie, co tu robię, Pasmo wspomnień snuję sobie, A myśl moja nieustannie... Zbigniew żywo Przy Jadwidze?... Stefan wolniej Nie... przy Hannie! Razem wesoło Jakże cenię To zdarzenie, Ten przychylny dla nas traf, Mówiąc prościej, Do zazdrości Żaden z braci nie ma praw! Zbigniew z uczuciem Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy, Płonęła żywym szkarłatem róż. Drżeń mego serca oddźwięk proroczy Jasną nam przyszłość zwiastował już. Znikły złudzenia dotąd nieznane... Znikł sen czarowny, lecz został ślad. Uczułem w piersi tak błogą zmianę, Jakbym raz pierwszy zobaczył świat! Stefan Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz dawny plan... Nie ma niewiast w naszej chacie! Wiwat! Wiwat, wolny stan! Zbigniew niechętnie Tak... tak... wiwat wolny stan!... Razem żywiej Jednak cenię To zdarzenie, Bo nam nawet wspólny traf, Pośród wrażeń, Płonnych marzeń, Do zazdrości nie dał praw! Stefan z uczuciem W krainy złudzeń wdziękiem bogate, Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad, Wspomniałem sobie rodzinną chatę, Jak ją pamiętam z dziecięcych lat. Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny, Ojciec przy matce nie znał co łzy... I pomyślałem, że obok Hanny Ktoś tak uroczych doczeka dni! Zbigniew z uśmiechem Nie tak skoro panie bracie, Bo zniweczysz wspólny plan. Nie ma niewiast w naszej chacie, Wiwat semper wolny stan! Stefan niechętnie Tak, tak wiwat wolny stan! Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny. Stefan A jednak... Głos z obrazu z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa A jednak... Zbigniew do brata A jednak... Głos z obrazu z prawej A jednak... Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany. Hanna i Jadwiga każda na stronie Stefan i Zbigniew jeden do drugiego Ni boleści, ni rozkoszy, Z tkliwą duszą nie podzielać, Nie mieć serca, co ci spłoszy Chmurę z czoła, z oka łzę! Nie mieć w schyłku dni na kogo Choć błogosławieństwa przelać... Czyliż to jest życia drogą? Czyż to szczęściem zowie się? Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny. Hanna spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk Pan Damazy! Jadwiga podobnie Pan Damazy! Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara. Zbigniew Co to znaczy? Stefan spostrzegając Ach! obrazy!... Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się. Maciej Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony. Gwałtu! gwałtu! pieje kur! Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy. Stefan po bezskutecznych usiłowaniach To zapewne żart niewieści! Zbigniew podobnie do Stefana Pójdź! zobaczmy co tam mieści W przedłużeniu, dworski mur! spostrzegając Macieja Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą. Maciej jeszcze rozespany Już prababki wiodą spór! Zbigniew mocno do ucha Maciejowi Pilnuj! nie puść stąd nikogo! Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony. Maciej tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie Straszny dwór! Straszny dwór! Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny. SCENA 6 Maciej, Damazy. Damazy Tak! to Hanna i Jadwiga! Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy. Już jej nie ma... Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo. I tu figa! Więc domyślać się należy, Że są w basztach, lub na wieży. Stamtąd zejdą na korytarz, I już bratku ich nie schwytasz. spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili Toż się zbiegły myśli nasze! Ich myśl, jak raz z myślą moją... One straszą i ja straszę, Lecz się tchórze coś nie boją... Maciej zmierza ku drzwiom Aj! kto tu!? Damazy stając w cieniu przy zegarze Kto tu? Maciej postępując do drzwi To duch z zegara! święci patroni! Damazy Puszczaj! Maciej z trwogą Nie mogę! Damazy ze śmiechem Eh! ten ze strachu zębami dzwoni! strasznym głosem Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę! Maciej Nie... nie... nie mogę! Damazy Puść, jestem dusza! Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego. Maciej poznając Aj! co ja widzę! to on... tak... tak... To jest ta dusza, co bez kontusza Wzdycha przebrana w niemiecki frak! do Damazego, który znowu się zbliża. Nie, nie wypuszczę, bo zakazano, Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano! zamyka drzwi. Damazy z gniewem Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz! Maciej Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza, Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza! Damazy Puszczaj bałwanie! Maciej Daremna rzecz! Słychać pukanie, Maciej otwiera. SCENA 7 Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan. Zbigniew Co tu za wrzawa? Maciej Kiedy pan każe, Sługa pilnuje, ani się rusza... Zbigniew i Stefan spostrzegając Damazego A! pan Damzy!! Maciej Nie, to jest dusza, Co pokutuje w starym zegarze! Stefan serio do Damazego Pan? Pan w zegarze? Zbigniew podobnie Ha! to ciekawe! Stefan z mocą Więc się tu skryłeś by z nas żartować! By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę! Damazy strwożony Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz! Nie... nie panowie! Zbigniew A te obrazy? Te strachy? Damazy Nie wiem skąd się to wzięło, Nie śmiałbym ściągać waszej urazy! Stefan Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło! Damazy Nie, nie! na honor! Zbigniew wskazując na zegar Więc po cóż tam? Damazy opadając na krzesło Ach! wybornie! już ich mam! do obecnych Słyszałem dawno, że w tej sali Strach spać, czy prawda dociec chciałem, Lecz sam nocować tu nie śmiałem. Aż gdy ją dzisiaj wam oddali, Ośmielony w mym zamiarze, Wcześniej skryłem się w zegarze. I dziś rękę w ogień włożę, Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze! Maciej zbliża się i słucha ciekawie. Zbigniew i Stefan Cóż tedy? Damazy z powagą Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty, Że na tych murach przekleństwa i łzy, I stąd nad nimi gniew Boski grzmi! Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń. Stefan do Zbigniewa z mocą Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę! Zbigniew Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze, Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże, Chmura nieszczęścia nad nim się czerni Co może wkrótce ogarnąć i nas! Więc zachowaniu wolności wierni, Rzućmy te progi dopóki czas. Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Stefan i Zbigniew między sobą Nad przepaścią, dziwna władza Nęci oczy, potem zdradza. Może mgła miłości ta, Również moc nad nami ma! Ach! opuśćmy dwór przeklęty, Złudnej strzeżmy się ponęty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy O dowcipie! Twoja władza Znów nadziei blask odmładza. Na usługi kto cię ma, Czyż się troskom przemóc da? Przez mój rozum; przez wykręty, Wnet porzucą dwór przeklęty, I już obu śmieszny strach Nie sprowadzi pod ten dach! Maciej Dobrych ludzi, diabla władza Po nieszczęście tu sprowadza. Ni spokoju w czasie dnia, Ani w nocy zasnąć da! Ach! Porzućmy dwór przeklęty, Te krużganki, te zakręty, Bo jest piekłem każdy gmach, Co się wzniósł na bratnich łzach! Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/IV-1
https://w.atwiki.jp/youkaie/
【古今東西】週末妖怪絵スレ【世界の妖怪】 2chのニュー速VIPにある週末限定絵スレ 【古今東西】週末妖怪絵スレ【世界の妖怪】のwikiです。 絵茶 http //www.takamin.com/oekakichat/user/oekakichat3.php?userid=322168 テンプレ 【古今東西】週末妖怪絵スレ【世界の妖怪】 ※このスレは世界の妖怪を描いたり雑談したりするスレです ※ぶっちゃけ妖怪だけでなく、神様や聖獸とかそういった関連もオーケーです ※このスレは東方スレではありません ※基本的にコテと荒らしはスルーでお願いします ◆週末妖怪絵スレ@wiki http //www21.atwiki.jp/youkaie/ ◆日本の妖怪一覧 http //ja.wikipedia.org/wiki/%E6%97%A5%E6%9C%AC%E3%81%AE%E5%A6%96%E6%80%AA%E4%B8%80%E8%A6%A7 ◆絵茶 http //www.takamin.com/oekakichat/user/oekakichat3.php?userid=322168 ◆携帯用うpロダ http //mu.skr.jp/ パソコン用うpロダ http //isekotoba.hp.infoseek.co.jp/cgi-bin/upload.html
https://w.atwiki.jp/vocaloidchly/pages/3183.html
作詞:あかやかP 作曲:あかやかP 編曲:あかやかP 歌:初音ミク 翻譯:青息吐息 話語 吶 為什麼? 這麼 多的 話語 一再的 一再的 傳遞著 吶 為什麼? 這麼 多的 話語 呼喊著 刻畫著 殘留著 吶 回憶的 這麼 多的 話語 一再的 一再的 重複是? 一定 不是為決定誰 分裂 嘲笑 贏了 輸了 傳遞著 被傳遞著 傳達到著 有時 錯誤了 衝突了 傷害了 吵架了 失去了 悲傷 寂寞 即便如此 想知道 不知道 迷網著 些許的 接受 單獨的 確信 相互接軌 相互重疊 相互知悉 相互勸誘 前進一小步 會牽住我的手嗎?
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1509.html
AKT III Wielka opuszczona sala ze starymi, w niektórych miejscach uszkodzonymi obiciami. W głębi dwa ogromne okna, przez które widać ogród, pejzaż zimowy. Między oknami duży kurantowy zegar, nad nim herb. Nieco bliżej publiczności portrety dwóch mężczyzn w całej postaci naturalnych rozmiarów, jeden w zbroi, drugi w ubiorze hetmańskim. SCENA l Skołuba i Maciej. Skołuba wprowadza głównym wejściem Macieja, który zdjęty trwogą ogląda się po sali. Maciej Czemuśmy nie wzięli świecy? Skołuba szyderczo Księżyc świeci panie bracie. prowadzi go naprawo i uchyla drzwi. Zważaj wasze, tam w komnacie, Jeden z młodych panów stanie. Maciej zagląda. Teraz obejrz się za plecy. Maciej Gdzie? Skołuba wskazując Tam gdzie drzwi w drugiej ścianie. Maciej idąc za Skołuba, który przechodzi na lewo Tam? Skołuba ukazując Tam drugi ma posłanie. Maciej Więc nie razem? Skołuba spoglądając nań spod oka Nie mospanie. Maciej Maszże tobie! Skołuba Jakoś stary Minę stracił już rubaszną... Maciej Jak tu straszno, jak tu straszno... Malowidła niby mary... Skołuba Straszno... tutaj... aż przenika Masz za dzika... masz za dzika! Maciej rozglądając się Te makaty odrapane, do Skołuby Nie, ja na to nie przystanę! Razem muszą spać panicze, I ja przy nich zostać życzę. Skołuba Ani sposób, ja w tym względzie Spełniam to, co Miecznik każe. Maciej A gdzież ja? Skołuba Waść tu spać będzie. Maciej Tutaj... tutaj? Skołuba Przy zegarze. Maciej Ależ tutaj zimno srodze, Tu by wszystko we mnie skrzepło. Zresztą na czym? Skołuba Na podłodze, Przy zegarze będzie ciepło. Bo ten zegar... Maciej żywo Co? Skołuba Te ściany...! Maciej niespokojnie Hę? Skołuba Obrazy... Maciej Co obrazy? Skołuba Czasem... Maciej Czasem? Skołuba spoglądając na Macieja Dwór ten znany... Maciej coraz niespokojniej, biorąc go za rękę Dwór ten znany? bez urazy, Z czego znany? Skołuba usuwając się Pozwól wasze, O tej porze światła gaszę. Wzywam świętych ku pomocy, I spać idę... znacząco Dobrej nocy! Maciej zatrzymując go Nie, nie, nie, ja nie puszczę waszeci. Co znaczą twoje słowa tajemnicze, Bardzo więc proszę, niech mię waść oświeci, Choć się nie lękam, jednak wiedzieć życzę. Skołuba ironicznie Nie lękasz się? Maciej Nie. Skołuba Widzę, a zresztą jest nas dwóch. Posłuchaj zatem, kiedyś taki zuch! Ten zegar stary gdyby świat, Kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, Nakręcać próżny trud. Lecz jeśli niespodzianie Ktoś obcy tutaj stanie, Pan zegar, gdy zapieje kur Dmie w rząd przedętych rur. Dziś zbudzi cię Koncercik taki. Boisz się? Maciej Nie. Skołuba Zażyj tabaki. Te wielkie malowidła dwa, Na względzie wasze miej. Miecznika pra-prababka ta, Ta pra-prababką tej. Przy obcych w nocnej dobie, Te pra-prababki obie Wyłażą z ram, gdy pieje kur I nuż w zacięty spór. Niejednym się Dały we znaki. Strach waści? Maciej Nie!... Skołuba Zażyj tabaki!... Odchodzi zostawiając Macieja w osłupieniu. SCENA 2 Maciej sam po chwili Poszedł, zostawił mię... niech cię piorun trzaśnie! Zapewne kłamał... licho go pal! Aj! Gdyby trochę prawdy ukrywały te baśnie, Toż byśmy mieli dopiero bal! zmierzając ku drzwiom Nie widać panów... Głos z portretu z prawej Już idą! Głos z portretu z lewej Już idą! Maciej przelękniony, wraca na środek sceny Hę? co? kto?... Kto tu jest? rozgląda się Nie widzę nikogo. Wyraźniem słyszał “już idą... już idą!” Skądże te słowa pochodzić mogą, Toć jeszcze nie piał kur, Czyżby tak wcześnie zaczynał się spór Tych pra-pra... Spostrzega, że miejsce malowanych zajęty ruchome twarze. Aj! nie, nie, ja nie marzę! Pra-pra-pra-babki wykrzywiają twarze, Zgasłymi oczyma przewracają obie!... Ratuj kto żywy!! uciekając wpada w drzwiach na Zbigniewa i Stefana Zbigniew zdziwiony Macieju, co tobie? SCENA 3 Stefan, Zbigniew, Maciej. Pachołkowie wnoszą świece, jeden idzie na prawo, drugi chce iść na lewo. Maciej Nic, nic, powiem w jednym słowie Jak odejdą pachołkowie. wstrzymując jednego ze świecą Tu na stole postaw bracie. pachołek stawia i odchodzi. Te dwie, o te dwie postacie, A ten zegar, a te ściany... Stefan Co ty pleciesz, co się dzieje? Maciej Niech no tylko kur zapieje... do jednego Panie, do drugiego Panie mój kochany! Zbigniew I cóż, gdy zapieje kur? Maciej Ten zegar stary gdyby świat, Zepsuty od tysiąca lat, Kuranty gra Z przeklętych rur. Pra-pra-pra-pra Pra-babka ta, Z tą pra-pra-pra Prowadzi spór. Gdy wszystko pośnie, Wrzeszczą nieznośnie. Każdy zmyka, gdzie pieprz rośnie. Koncercik taki Da się we znaki. Czy się nie boisz? zażyj tabaki. Stefan Oszalałeś bracie luby! Zbigniew Skądże te smalone duby? Maciej Od klucznika, od Skołuby. Zbigniew On żartował, wstydź się, wstydź. Przelewałeś w boju krew, Taki żołnierz, taki lew, Skąd ci teraz tchórzem być? MaciejW boju panie inna rzecz. Gdy Skołuba poszedł precz, Pra-pra-babek tych obrazy Wymówiły dwa wyrazy. Zbigniew ze śmiechem Jakie? Maciej “Już idą, już idą!” I oczyma wzięły w kleszcze. Patrzcie! przewracają jeszcze!... One tu nam głowy utną! Stefan biorąc świecę Patrzajże, toć to malowane płótno. Zbigniew Stary z zabobonu słynie, Słyszał dziwy o tym dworze. Zresztą trochę łyknął może, Jak się wyśpi strach mu minie. Stefan do Macieja Idźże za Zbigniewem tam, bierze odjętą karabelę. Ja przenocuję sam, Naprzeciwko w tej komnacie. do Zbigniewa Dobranoc. Zbigniew Dobranoc bracie. SCENA 4 Stefan Idzie do okna. Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo, Księżyc płynie swobodnie po przestrzeni bez chmur. Tajemnych uczuć niepojęta władza, Odbiera sen, tęsknotę naprowadza, Serca marzenie staje się potrzebą. Tak... tak... to straszny, bardzo straszny dwór! Prawdę mówił Maciej stary, Są tu strachy, są tu czary... Ten niepokój nieustanny Myśl o wzroku pięknej Hanny, Mówią jasno w chwili tej, Że czarami oczy jej... Tak... niezawodnie... bo wszedłszy pod ten dach, Tylko mi tych oczu strach... po chwili Nie, nie! Nie myślmy o tym... baczność mości Stefanie... Wszak się przyrzekło żyć w bezżennym stanie! Zegar bije północ. Cóż to jest? Maciej mówił, że od lat tysiąca, Chyba dusza wracająca Spoza grobu, dla pokuty Wprowadza w obrót ten zegar popsuty. Zegar skończywszy bić gra poloneza. Przestał bić a teraz gra. Słucha. Boże mój! melodia ta, Jakież chwile przypomina! Niegdyś mój ojciec, w rodzinnym kole naszem Mnie lub Zbigniewa, starszego syna, Ucząc drewnianym władać pałaszem, Tak często nucił ten sarmacki śpiew! Słyszę te piosnkę Z dziecięcych wspomnień echem, Jak płynie z piersi ojca Do niebiańskich stref! Widzę, jak matka Z anielskim swym uśmiechem Strzeże synów, Swoich synów Igrających w cieniu drzew. Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Słyszę jak rodzic Tę pieśń swobodnie nuci, Gdy za najświętszą sprawę Spieszy oddać krew... Widzę jak matka Niepewna czy on wróci, Wzywa Boga, Wzywa Boga, By łagodził wojny gniew! Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Idzie w głąb do okna z prawej strony i staje przy nim zadumany. AKT III Wielka opuszczona sala ze starymi, w niektórych miejscach uszkodzonymi obiciami. W głębi dwa ogromne okna, przez które widać ogród, pejzaż zimowy. Między oknami duży kurantowy zegar, nad nim herb. Nieco bliżej publiczności portrety dwóch mężczyzn w całej postaci naturalnych rozmiarów, jeden w zbroi, drugi w ubiorze hetmańskim. SCENA l Skołuba i Maciej. Skołuba wprowadza głównym wejściem Macieja, który zdjęty trwogą ogląda się po sali. Maciej Czemuśmy nie wzięli świecy? Skołuba szyderczo Księżyc świeci panie bracie. prowadzi go naprawo i uchyla drzwi. Zważaj wasze, tam w komnacie, Jeden z młodych panów stanie. Maciej zagląda. Teraz obejrz się za plecy. Maciej Gdzie? Skołuba wskazując Tam gdzie drzwi w drugiej ścianie. Maciej idąc za Skołuba, który przechodzi na lewo Tam? Skołuba ukazując Tam drugi ma posłanie. Maciej Więc nie razem? Skołuba spoglądając nań spod oka Nie mospanie. Maciej Maszże tobie! Skołuba Jakoś stary Minę stracił już rubaszną... Maciej Jak tu straszno, jak tu straszno... Malowidła niby mary... Skołuba Straszno... tutaj... aż przenika Masz za dzika... masz za dzika! Maciej rozglądając się Te makaty odrapane, do Skołuby Nie, ja na to nie przystanę! Razem muszą spać panicze, I ja przy nich zostać życzę. Skołuba Ani sposób, ja w tym względzie Spełniam to, co Miecznik każe. Maciej A gdzież ja? Skołuba Waść tu spać będzie. Maciej Tutaj... tutaj? Skołuba Przy zegarze. Maciej Ależ tutaj zimno srodze, Tu by wszystko we mnie skrzepło. Zresztą na czym? Skołuba Na podłodze, Przy zegarze będzie ciepło. Bo ten zegar... Maciej żywo Co? Skołuba Te ściany...! Maciej niespokojnie Hę? Skołuba Obrazy... Maciej Co obrazy? Skołuba Czasem... Maciej Czasem? Skołuba spoglądając na Macieja Dwór ten znany... Maciej coraz niespokojniej, biorąc go za rękę Dwór ten znany? bez urazy, Z czego znany? Skołuba usuwając się Pozwól wasze, O tej porze światła gaszę. Wzywam świętych ku pomocy, I spać idę... znacząco Dobrej nocy! Maciej zatrzymując go Nie, nie, nie, ja nie puszczę waszeci. Co znaczą twoje słowa tajemnicze, Bardzo więc proszę, niech mię waść oświeci, Choć się nie lękam, jednak wiedzieć życzę. Skołuba ironicznie Nie lękasz się? Maciej Nie. Skołuba Widzę, a zresztą jest nas dwóch. Posłuchaj zatem, kiedyś taki zuch! Ten zegar stary gdyby świat, Kuranty ciął jak z nut. Zepsuty wszakże od stu lat, Nakręcać próżny trud. Lecz jeśli niespodzianie Ktoś obcy tutaj stanie, Pan zegar, gdy zapieje kur Dmie w rząd przedętych rur. Dziś zbudzi cię Koncercik taki. Boisz się? Maciej Nie. Skołuba Zażyj tabaki. Te wielkie malowidła dwa, Na względzie wasze miej. Miecznika pra-prababka ta, Ta pra-prababką tej. Przy obcych w nocnej dobie, Te pra-prababki obie Wyłażą z ram, gdy pieje kur I nuż w zacięty spór. Niejednym się Dały we znaki. Strach waści? Maciej Nie!... Skołuba Zażyj tabaki!... Odchodzi zostawiając Macieja w osłupieniu. SCENA 2 Maciej sam po chwili Poszedł, zostawił mię... niech cię piorun trzaśnie! Zapewne kłamał... licho go pal! Aj! Gdyby trochę prawdy ukrywały te baśnie, Toż byśmy mieli dopiero bal! zmierzając ku drzwiom Nie widać panów... Głos z portretu z prawej Już idą! Głos z portretu z lewej Już idą! Maciej przelękniony, wraca na środek sceny Hę? co? kto?... Kto tu jest? rozgląda się Nie widzę nikogo. Wyraźniem słyszał “już idą... już idą!” Skądże te słowa pochodzić mogą, Toć jeszcze nie piał kur, Czyżby tak wcześnie zaczynał się spór Tych pra-pra... Spostrzega, że miejsce malowanych zajęty ruchome twarze. Aj! nie, nie, ja nie marzę! Pra-pra-pra-babki wykrzywiają twarze, Zgasłymi oczyma przewracają obie!... Ratuj kto żywy!! uciekając wpada w drzwiach na Zbigniewa i Stefana Zbigniew zdziwiony Macieju, co tobie? SCENA 3 Stefan, Zbigniew, Maciej. Pachołkowie wnoszą świece, jeden idzie na prawo, drugi chce iść na lewo. Maciej Nic, nic, powiem w jednym słowie Jak odejdą pachołkowie. wstrzymując jednego ze świecą Tu na stole postaw bracie. pachołek stawia i odchodzi. Te dwie, o te dwie postacie, A ten zegar, a te ściany... Stefan Co ty pleciesz, co się dzieje? Maciej Niech no tylko kur zapieje... do jednego Panie, do drugiego Panie mój kochany! Zbigniew I cóż, gdy zapieje kur? Maciej Ten zegar stary gdyby świat, Zepsuty od tysiąca lat, Kuranty gra Z przeklętych rur. Pra-pra-pra-pra Pra-babka ta, Z tą pra-pra-pra Prowadzi spór. Gdy wszystko pośnie, Wrzeszczą nieznośnie. Każdy zmyka, gdzie pieprz rośnie. Koncercik taki Da się we znaki. Czy się nie boisz? zażyj tabaki. Stefan Oszalałeś bracie luby! Zbigniew Skądże te smalone duby? Maciej Od klucznika, od Skołuby. Zbigniew On żartował, wstydź się, wstydź. Przelewałeś w boju krew, Taki żołnierz, taki lew, Skąd ci teraz tchórzem być? MaciejW boju panie inna rzecz. Gdy Skołuba poszedł precz, Pra-pra-babek tych obrazy Wymówiły dwa wyrazy. Zbigniew ze śmiechem Jakie? Maciej “Już idą, już idą!” I oczyma wzięły w kleszcze. Patrzcie! przewracają jeszcze!... One tu nam głowy utną! Stefan biorąc świecę Patrzajże, toć to malowane płótno. Zbigniew Stary z zabobonu słynie, Słyszał dziwy o tym dworze. Zresztą trochę łyknął może, Jak się wyśpi strach mu minie. Stefan do Macieja Idźże za Zbigniewem tam, bierze odjętą karabelę. Ja przenocuję sam, Naprzeciwko w tej komnacie. do Zbigniewa Dobranoc. Zbigniew Dobranoc bracie. SCENA 4 Stefan Idzie do okna. Cisza dokoła, noc jasna, czyste niebo, Księżyc płynie swobodnie po przestrzeni bez chmur. Tajemnych uczuć niepojęta władza, Odbiera sen, tęsknotę naprowadza, Serca marzenie staje się potrzebą. Tak... tak... to straszny, bardzo straszny dwór! Prawdę mówił Maciej stary, Są tu strachy, są tu czary... Ten niepokój nieustanny Myśl o wzroku pięknej Hanny, Mówią jasno w chwili tej, Że czarami oczy jej... Tak... niezawodnie... bo wszedłszy pod ten dach, Tylko mi tych oczu strach... po chwili Nie, nie! Nie myślmy o tym... baczność mości Stefanie... Wszak się przyrzekło żyć w bezżennym stanie! Zegar bije północ. Cóż to jest? Maciej mówił, że od lat tysiąca, Chyba dusza wracająca Spoza grobu, dla pokuty Wprowadza w obrót ten zegar popsuty. Zegar skończywszy bić gra poloneza. Przestał bić a teraz gra. Słucha. Boże mój! melodia ta, Jakież chwile przypomina! Niegdyś mój ojciec, w rodzinnym kole naszem Mnie lub Zbigniewa, starszego syna, Ucząc drewnianym władać pałaszem, Tak często nucił ten sarmacki śpiew! Słyszę te piosnkę Z dziecięcych wspomnień echem, Jak płynie z piersi ojca Do niebiańskich stref! Widzę, jak matka Z anielskim swym uśmiechem Strzeże synów, Swoich synów Igrających w cieniu drzew. Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Słyszę jak rodzic Tę pieśń swobodnie nuci, Gdy za najświętszą sprawę Spieszy oddać krew... Widzę jak matka Niepewna czy on wróci, Wzywa Boga, Wzywa Boga, By łagodził wojny gniew! Zegar gra. O matko! matko miła! Gdyś nas osierociła, Po twym zgonie W ojca łonie, Skonał ten serdeczny śpiew! Idzie w głąb do okna z prawej strony i staje przy nim zadumany. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/III-2
https://w.atwiki.jp/nurue/pages/12.html
このスレはどんな落描きを晒しても結構です。(レベルジャンル不問) 無駄な議論や基本論はお断り、四の五の言わず描きまくれ! よく観察しさらに描くこと以外に上達への道はありません。 楽しくぬるくでも厳しく、みんなで上達を目指そう。 【重要】 絵をうpらない人でも指摘おkです。 指摘する場合、どこが駄目ではなくできる限り具体的な治しかたを書いて下さい。 基本云々を語りたければまずそれについての絵を描いて晒してください。 ただし上から目線に取れる書き方は禁止。 煽り叩きはやめるように。またはスルーをするように。 雑談歓迎。でもお題や指摘を求めてる人をスルーしないようにね。 次スレは 970が立てて下さい。 ●各種まとめwiki 初心者スレ:http //www19.atwiki.jp/syosinn/pages/1.html 萌え絵スレ:http //moee.org/ ぬるスレ:http //www42.atwiki.jp/nurue/ ●避難所(リンク集やテンプレ改変など議論が必要な場合もこちら) http //ex14.vip2ch.com/test/read.cgi/part4vip/1187628369/ ●タカミンお絵描きチャット http //www.takamin.com/oekakichat/user/oekakichat3.php?userid=360101 ●VIP絵スレ PaintChat http //vippic.mine.nu/paintchat/www/ 推奨PC用うpろだ http //vipmomizi.jog.buttobi.net/cgi-bin/uploader/ http //isekotoba.hp.infoseek.co.jp/cgi-bin/upload.html http //viprakugaki.run.buttobi.net/cgi-bin/upload.html 推奨携帯用写メうpろだ http //kjm.kir.jp/index.php http //imepita.jp/ http //upup.no-ip.org/
https://w.atwiki.jp/oper/pages/1511.html
AKT IV Komnata jak w drugim akcie. SCENA l Hanna sama przechadza się zadumana. “Do grobu trwać w bezżennym stanie!” Zamiar dziwny niesłychanie! po chwili Mówi pani Cześnikowa, Że z nich każdy wolność chowa, Aby nie ulegać łzom, Gdy głos święty, niewzruszony, Mimo próśb i płaczu żony, Każe swój pożegnać dom! Myśl szlachetną z serca chwalę, Jednak na waszych urojeń odparcie Mężni rycerze, powiem otwarcie, Że polskich niewiast nie znacie wcale! Któraż to która, Tej ziemi córa, Nie drży z powicia Życiem jej życia? Któraż to zrywa, Boskie ogniwa, Co duszą spolą Z rodzinną dolą? Gdy z woli nieba Ofiary trzeba, Tu narzeczona Trwogę pokona. Nad ślubne gody Rycerzu młody, Sama ci wskaże Świętsze ołtarze! Żona żołnierza Trudów nie zmierza, Znakiem go krzyża Do chwały zbliża. Matka przeklina Trwożnego syna, Zgon zniesie krwawy Lżej od niesławy! Któraż to która, Tej ziemi córa, Nie drży z powicia Życiem jej życia? Któraż to zrywa, Boskie ogniwa, Co duszą spolą Z rodzinną dolą? SCENA 2 Hanna, Damazy. Damazy wbiegając z głębi i spostrzegając Hannę Pani! pani! co się dzieje! Aj! aż mi się w oczach mieni! Dwaj rycerze wystraszeni Uciekają dziś, przy święcie! Hanna zdziwiona Co to znaczy? Damazy Maciej stary, Już pakuje się zawzięcie. Miecznik ledwie nie szaleje! Hanna Odjeżdżają? Damazy z ironią Że źle spali, Że im strachy w wielkiej sali Wyprawiały harce, gwary... Więc dlatego jadą... tchórze! Hanna żywo Kłamstwo! Damazy Będziem mieli burzę, Być jej świadkiem, nie chcę wcale. Miecznik nie na żarty gore... zacierając ręce Jak wyniosą się rywale, Wtedy wracam i ślub biorę! Wybiega na prawo. Hanna z mocą Odjeżdżają!... być nie może! Chce wyjść w głębi, ale w progu spotyka Stefana. SCENA 3 Stefan, Hanna. Stefan pomieszany Panna Hanna... Hanna A mój Boże... Czyż mi prawdę powiedziano, Goście ojcu pożądani, Choć przyrzekli, że zostaną Odjeżdżają dziś?... Stefan Tak pani. Hanna mocniej Dziś? Stefan W tej chwili... Hanna Nagłej zmiany Jakiż powód... Stefan Tajemnica... Hanna wpatrując się w Stefana Tajemnica... pan zmieszany, Głos twój drżący, blade lica... Więc nieszczęście... Stefan Dotąd żadne... Lecz zagraża, czuję to... Hanna spokojniej Tajemnica... czyż nie zgadnę? Stefan żywo Och! Nie pragnij zbadać ją!... Na jedno słowo, twe serce młode Gorzkiej boleści dotknąłby grom. Smutek by oddał świętą swobodę, Niezasłużonej zgryzoty łzom... Nie, nie! o Hanno, zostań szczęśliwa, Jako istoty wolne od skaz. Niech w głębi serca mego spoczywa Głos co z tych progów oddala nas! Hanna Czy z waszej chaty trwożące wieści? Stefan Nie, nie, Bóg łaskaw, spokojnie tam... Hanna Czy z kraju odgłos groźniejszej treści? Stefan Tak! każda chwila spędzona dłużej Wśród niepokoju serdecznych drżeń, Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna na stronie Ach! to ów zamiar... nie wątpię dłużej, Zgaduję powód serdecznych drżeń, Zgaduję co mu niedolę wróży, I co tęsknoty sprowadza cień. Drogiej nadziei gwiazdą zaranną I mnie zajaśniał zwodniczy los, Lecz blask jej gaśnie, o biedna Hanno! Twą radość tłumi kolejny cios! Stefan Tak! każda chwila spędzona dłużej Wśród niepokoju serdecznych drżeń, Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna Więc to niezmienne postanowienie! Stefan Dziś odjeżdżamy i brat i ja... Hanna upewniona w swoim mniemaniu I brat? tak... tak... lecz choć stałość cenię, Może się odjazd odłożyć da... Stefan czyni przeczące poruszenie. Zmartwicie ojca przykrą odmową. Stefan zakłopotany Ojciec przebaczy, gdy nagli czas... Hanna Więc tajemnicę odgadłam ową, Dziwna przysięga krępuje was! Stefan Pani! przez litość, nie badaj dłużej, Gdy każda chwila serdecznych drżeń Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna Tak... to ów zamiar, nie wątpię dłużej, Odgadłam powód serdecznych drżeń, Odgadłam co mu niedolę wróży I co tęsknoty sprowadza cień. Drogiej nadziei gwiazdą zaranną I mnie zajaśniał zwodniczy los, Lecz blask jej gaśnie, o biedna Hanno! Twą radość tłumi kolejny cios! Zaraz po skończonym śpiewie Miecznik i Zbigniew wchodzą z głębi. Hanna spiesznie odbiega na prawo. SCENA 4 Stefan, Miecznik i Zbigniew. Miecznik wchodząc mówi do Zbigniewa Nie zaprzeczaj, serca cierni W mojej chacie waściom strach, Toż bez niewiast, słowu wierni Chcecie wrócić pod wasz dach. Zbigniew Inny powód... Miecznik do Stefana i Zbigniewa Ależ przecie, Gdy do jutra zostaniecie... Stefan i Zbigniew żywo Nie, nie, nie! Miecznik wpatrując się w nich Ten i ten drży... SCENA 5 Ci sami i Maciej. Maciej wszedłszy z głębi Bryka zaszła na podwórze. Miecznik zniecierpliwiony Więc jesteście chyba tchórze! Maciej zbliżając się Kto? Panicze?... Miecznik Tak!... i ty! Wiem o strachach, wiem że stąd Śmieszny was wygania wzgląd! Maciej urażony Tchórze... tchórze!... śmieszny wzgląd? zbliża się i powtarza słowa Damazego. Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty... Stefan i Zbigniew żywo Macieju milcz! Maciej nie zważając Że na tych murach przekleństwa i łzy, Że stąd nad nimi gniew Boski grzmi. Miecznik zdziwiony Nie rozumiem... Zbigniew do Macieja Przestań już! Maciej Żaden panicz mój nie tchórz! Lecz nie mogą zostać tu, Gdzie ni ciszy, ani snu. Bo jest piekłem każdy gmach Co się wzniósł na bratnich łzach! Miecznik zdziwiony Co to ma znaczyć? Stefan i Zbigniew zakłopotani On nie wie sam! Maciej Wszak kubek w kubek, słowo po słowie, Dlaczego dwór ten strasznym się zowie, Tak pan Damazy tłumaczył nam! Miecznik żywo Ach! zgaduję! pan Damazy, Co się w żarty wdał niewieście!... Miły żart, gdy bez urazy Ale tak... to bardzo źle!... Słychać w oddaleniu odgłos dzwonków mnóstwa sań i brzęk kółek krakowskich chomąt. SCENA 6 Ci sami i Skoluba. Skołuba wchodząc z głębi Jaśnie panie... Miecznik żywo Milcz niemrawo! Pan Damazy, proś niech żwawo Przyjdzie tu!... Skołuba On dawno w mieście. Miecznik, Zbigniew i Stefan zdziwieni Co? wyjechał, wyniósł się!? Skołuba i Maciej czynią znak potwierdzający. Dzwonki coraz mocniejsze. Wszyscy, prócz Skułoby słuchając Cóż to? Skołuba Owóż Jaśnie panie, Biegłem donieść ile tchu, To kuligiem liczne sanie, Po gościńcu pędzą tu. Miecznik z pośpiechem do Stefana i Zbigniewa Każcie wyprządz; głupią baśnie, Jak powróci pan Damazy, Bardzo łatwo wam wyjaśnię, Przy tym uszów natrę mu! Cierpliwości, tylko cierpliwości! Dzwonki coraz głośniejsze, ustają kolejno. Słychać wesoły gwar za scena. Zbigniew i Stefan wydają cichy rozkaz Maciejowi, który zasmucony odchodzi. AKT IV Komnata jak w drugim akcie. SCENA l Hanna sama przechadza się zadumana. “Do grobu trwać w bezżennym stanie!” Zamiar dziwny niesłychanie! po chwili Mówi pani Cześnikowa, Że z nich każdy wolność chowa, Aby nie ulegać łzom, Gdy głos święty, niewzruszony, Mimo próśb i płaczu żony, Każe swój pożegnać dom! Myśl szlachetną z serca chwalę, Jednak na waszych urojeń odparcie Mężni rycerze, powiem otwarcie, Że polskich niewiast nie znacie wcale! Któraż to która, Tej ziemi córa, Nie drży z powicia Życiem jej życia? Któraż to zrywa, Boskie ogniwa, Co duszą spolą Z rodzinną dolą? Gdy z woli nieba Ofiary trzeba, Tu narzeczona Trwogę pokona. Nad ślubne gody Rycerzu młody, Sama ci wskaże Świętsze ołtarze! Żona żołnierza Trudów nie zmierza, Znakiem go krzyża Do chwały zbliża. Matka przeklina Trwożnego syna, Zgon zniesie krwawy Lżej od niesławy! Któraż to która, Tej ziemi córa, Nie drży z powicia Życiem jej życia? Któraż to zrywa, Boskie ogniwa, Co duszą spolą Z rodzinną dolą? SCENA 2 Hanna, Damazy. Damazy wbiegając z głębi i spostrzegając Hannę Pani! pani! co się dzieje! Aj! aż mi się w oczach mieni! Dwaj rycerze wystraszeni Uciekają dziś, przy święcie! Hanna zdziwiona Co to znaczy? Damazy Maciej stary, Już pakuje się zawzięcie. Miecznik ledwie nie szaleje! Hanna Odjeżdżają? Damazy z ironią Że źle spali, Że im strachy w wielkiej sali Wyprawiały harce, gwary... Więc dlatego jadą... tchórze! Hanna żywo Kłamstwo! Damazy Będziem mieli burzę, Być jej świadkiem, nie chcę wcale. Miecznik nie na żarty gore... zacierając ręce Jak wyniosą się rywale, Wtedy wracam i ślub biorę! Wybiega na prawo. Hanna z mocą Odjeżdżają!... być nie może! Chce wyjść w głębi, ale w progu spotyka Stefana. SCENA 3 Stefan, Hanna. Stefan pomieszany Panna Hanna... Hanna A mój Boże... Czyż mi prawdę powiedziano, Goście ojcu pożądani, Choć przyrzekli, że zostaną Odjeżdżają dziś?... Stefan Tak pani. Hanna mocniej Dziś? Stefan W tej chwili... Hanna Nagłej zmiany Jakiż powód... Stefan Tajemnica... Hanna wpatrując się w Stefana Tajemnica... pan zmieszany, Głos twój drżący, blade lica... Więc nieszczęście... Stefan Dotąd żadne... Lecz zagraża, czuję to... Hanna spokojniej Tajemnica... czyż nie zgadnę? Stefan żywo Och! Nie pragnij zbadać ją!... Na jedno słowo, twe serce młode Gorzkiej boleści dotknąłby grom. Smutek by oddał świętą swobodę, Niezasłużonej zgryzoty łzom... Nie, nie! o Hanno, zostań szczęśliwa, Jako istoty wolne od skaz. Niech w głębi serca mego spoczywa Głos co z tych progów oddala nas! Hanna Czy z waszej chaty trwożące wieści? Stefan Nie, nie, Bóg łaskaw, spokojnie tam... Hanna Czy z kraju odgłos groźniejszej treści? Stefan Tak! każda chwila spędzona dłużej Wśród niepokoju serdecznych drżeń, Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna na stronie Ach! to ów zamiar... nie wątpię dłużej, Zgaduję powód serdecznych drżeń, Zgaduję co mu niedolę wróży, I co tęsknoty sprowadza cień. Drogiej nadziei gwiazdą zaranną I mnie zajaśniał zwodniczy los, Lecz blask jej gaśnie, o biedna Hanno! Twą radość tłumi kolejny cios! Stefan Tak! każda chwila spędzona dłużej Wśród niepokoju serdecznych drżeń, Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna Więc to niezmienne postanowienie! Stefan Dziś odjeżdżamy i brat i ja... Hanna upewniona w swoim mniemaniu I brat? tak... tak... lecz choć stałość cenię, Może się odjazd odłożyć da... Stefan czyni przeczące poruszenie. Zmartwicie ojca przykrą odmową. Stefan zakłopotany Ojciec przebaczy, gdy nagli czas... Hanna Więc tajemnicę odgadłam ową, Dziwna przysięga krępuje was! Stefan Pani! przez litość, nie badaj dłużej, Gdy każda chwila serdecznych drżeń Całego życia niedolę wróży, Wiecznej tęsknoty sprowadza cień! Drogiej nadziei gwiazdą zaranną Tu mi zapłonął zdradliwy los, I wydarł szczęście! Hanno! och! Hanno! Żałuj biednego... to straszny cios! Hanna Tak... to ów zamiar, nie wątpię dłużej, Odgadłam powód serdecznych drżeń, Odgadłam co mu niedolę wróży I co tęsknoty sprowadza cień. Drogiej nadziei gwiazdą zaranną I mnie zajaśniał zwodniczy los, Lecz blask jej gaśnie, o biedna Hanno! Twą radość tłumi kolejny cios! Zaraz po skończonym śpiewie Miecznik i Zbigniew wchodzą z głębi. Hanna spiesznie odbiega na prawo. SCENA 4 Stefan, Miecznik i Zbigniew. Miecznik wchodząc mówi do Zbigniewa Nie zaprzeczaj, serca cierni W mojej chacie waściom strach, Toż bez niewiast, słowu wierni Chcecie wrócić pod wasz dach. Zbigniew Inny powód... Miecznik do Stefana i Zbigniewa Ależ przecie, Gdy do jutra zostaniecie... Stefan i Zbigniew żywo Nie, nie, nie! Miecznik wpatrując się w nich Ten i ten drży... SCENA 5 Ci sami i Maciej. Maciej wszedłszy z głębi Bryka zaszła na podwórze. Miecznik zniecierpliwiony Więc jesteście chyba tchórze! Maciej zbliżając się Kto? Panicze?... Miecznik Tak!... i ty! Wiem o strachach, wiem że stąd Śmieszny was wygania wzgląd! Maciej urażony Tchórze... tchórze!... śmieszny wzgląd? zbliża się i powtarza słowa Damazego. Mówią, że gmach ten przed laty, Powstał z hańbiących usług zapłaty... Stefan i Zbigniew żywo Macieju milcz! Maciej nie zważając Że na tych murach przekleństwa i łzy, Że stąd nad nimi gniew Boski grzmi. Miecznik zdziwiony Nie rozumiem... Zbigniew do Macieja Przestań już! Maciej Żaden panicz mój nie tchórz! Lecz nie mogą zostać tu, Gdzie ni ciszy, ani snu. Bo jest piekłem każdy gmach Co się wzniósł na bratnich łzach! Miecznik zdziwiony Co to ma znaczyć? Stefan i Zbigniew zakłopotani On nie wie sam! Maciej Wszak kubek w kubek, słowo po słowie, Dlaczego dwór ten strasznym się zowie, Tak pan Damazy tłumaczył nam! Miecznik żywo Ach! zgaduję! pan Damazy, Co się w żarty wdał niewieście!... Miły żart, gdy bez urazy Ale tak... to bardzo źle!... Słychać w oddaleniu odgłos dzwonków mnóstwa sań i brzęk kółek krakowskich chomąt. SCENA 6 Ci sami i Skoluba. Skołuba wchodząc z głębi Jaśnie panie... Miecznik żywo Milcz niemrawo! Pan Damazy, proś niech żwawo Przyjdzie tu!... Skołuba On dawno w mieście. Miecznik, Zbigniew i Stefan zdziwieni Co? wyjechał, wyniósł się!? Skołuba i Maciej czynią znak potwierdzający. Dzwonki coraz mocniejsze. Wszyscy, prócz Skułoby słuchając Cóż to? Skołuba Owóż Jaśnie panie, Biegłem donieść ile tchu, To kuligiem liczne sanie, Po gościńcu pędzą tu. Miecznik z pośpiechem do Stefana i Zbigniewa Każcie wyprządz; głupią baśnie, Jak powróci pan Damazy, Bardzo łatwo wam wyjaśnię, Przy tym uszów natrę mu! Cierpliwości, tylko cierpliwości! Dzwonki coraz głośniejsze, ustają kolejno. Słychać wesoły gwar za scena. Zbigniew i Stefan wydają cichy rozkaz Maciejowi, który zasmucony odchodzi. Moniuszko,Stanisław/Straszny dwór/IV-2
https://w.atwiki.jp/vip-tatie/pages/231.html
栃木 芽依 キャラ設定内容 名前 栃木 芽依 性別/年齢 ♀ / 10代後半 性格 普段は無口だが宗教の話になると子供のように生き生きとした表情を見せる 容姿 黒髪、セミロング、目のしたに隈ができている、身長は160ほど、いつも聖書を抱えている、貧乳 服装 高校の制服 絵柄 おまかせ 差分 なし 備考 制服なら何でも良いです セリフ 「信じる者は…救われる…よ?」 自由アピール キリスト教の狂信者。キリスト教をバカにすると怒り狂う。 キャラデザ+ラフ http //download1.getuploader.com/g/vip_tatie/279/mjd25868.jpg 最新レス 800 以下、名無しにかわりましてVIPがお送りします sage 2009/10/28(水) 00 16 40.55 ID KeGNfq8d0 779 http //isekotoba.hp.infoseek.co.jp/cgi-bin/src/mjd25868.jpg 描いてみたでごわす デザインだけなので他の方にちゃんとした立ち絵を描いてもらえればなと 直したほうがいいところとかあったら教えてくれ 833 以下、名無しにかわりましてVIPがお送りします 2009/10/28(水) 07 40 09.28 ID FOCkBiFmO 800 亀だが、ありがとうございます! バッチリです それにしても本当に上手いですね……… 見習いたいです 名前 コメント